W drodze na maraton w Murowanej Goślinie zadawałem sobie pytanie ‘co ja robię tu?’. Bardzo późno zaczęty sezon zdecydowanie nie nastrajał optymistycznie. Dzięki wczesnemu wyjazdowi z Krakowa na miejscu jesteśmy o znośnej porze. Odbiór numerów, dwie kolacje i koło północy do spania.
Ranek przywitał nas chłodem – 0°C i szron na autach. Na szczęście start MEGA o 11:00 więc temperatura rośnie o parę stopni, ale nadal utrzymuje się poniżej 10°C. Z racji braku sektora ustawiamy się 30min. przed startem. Niestety w cieniu. Rozmowy z Pirxem i RB sprawiają, że czas szybciej mija.
Ruszyliśmy. Na początek jak zawsze trochę nerwowo. Mijamy jakąś stłuczkę. W chwilę po zjechaniu z asfaltu lądujemy w piaskownicy. Zmarznięty podczas oczekiwania na start nie mam siły w rękach aby zapanować nad rowerem. Bezradnie widzę, jak RB mi odjeżdża. Po wydostaniu się z największego piasku mija mnie jeszcze trochę ludzi, ale nie jestem na to nic w stanie poradzić, bo jadę już na swoje maksimum.
Czytaj 0 komentarzy... >>