Axi online

  • Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Start Relacje Zawody Uciekło, nie ma... (Szczawnica)

Uciekło, nie ma... (Szczawnica)

(0 głosów, średnia ocena 0 na 5)

Powoli do mnie dochodziło - koniec jazdy. Powietrze z dętki uciekło, nie ma... Trzeba się zatrzymać. Zdjąć koszmarnie ubłoconą oponę i wymienić dętkę. Typowy snake. Cholera. Mogłem jechać po tych kamieniach trochę wolniej. Po co się denerwowałem odgłosami hamowania za sobą, trzeba było jechać swoje. Niech to szlag. Jest kawałek trawy - tu mnie chyba nikt nie rozjedzie. Ależ usyfiony ten rower Undecided.

Tak mniej więcej wyglądały pierwsze myśli po złapaniu laczka. Był 36km i do tej pory udało się jechać niezłym równym tempem. Do mety już tak blisko a jednocześnie tak daleko.

Wyjazd z miasteczka startowegoBez przekonania zabrałem się za zmianę dętki. Zakrętka przy wentylu nie chciała puścić - gwint upaprany w błocie skutecznie ją trzymał. W sumie od samego startu nieodłącznym towarzyszem było błoto. Tylko początek pierwszego podjazdu był czysty. Tam udało się uciec paru znajomym, z tyłu zostali RB, Pirx. Sam starałem się nie dać uciec Łatce, choć pewnie nawet o tym nie widziała (ależ ona ma tempo pod górę).

Po wyjęciu koła trzeba było zdjąć tą brudną oponę. W sumie to był ewidenty snake, wystarczy pół, i nie trzeba dętki sprawdzać - tyle dobrze. Dobór opon stanowił nie lada zagadkę dla wielu ludzi przed maratonem. Mimo różnych, przeważnie odradzających opinii ubrałem Pythony. Na zjazdach specjalnie nie traciłem, czyli wybór był słuszny. Na pierwszym zjeździe nawet wyprzedzam Vaca, ale nie wiem co się dziś z nim stało, bo nigdy aż tak słabo nie zjeżdżał - raczej on mi uciekał.

Nowa dętka włożona, teraz trzeba napompować. Dlaczego ja jeszcze nie mam pompki na naboje? Raz, dwa, ... 100, ..., 200. Stop. Nie włożyłeś koła w ramę - potem nie przejdzie przez hamulec. Cholera, nie chce przejść. Trzeba spuścić i od nowa. Dlaczego człowiek w pośpiechu robi takie głupie błędy? Pośpiechu? ...500... Kurcze... ile ja już tu stoję? Długo... za długo. Szybka analiza. Jadąc bez defektów była szansa bronić sektora. W tej chwili w najlepszym wypadku będę miał czas jak rok temu. Czyli sektor bye, bye. Kurcze, przydałby się jeszcze. Wraz z powietrzem z koła uciekł mi też cały nastrój na ściganie się. Może nie ukończyć?

Kończę pompować, mija mnie RB z przewieszoną przez siebie dętką. Też musiał mieć laczka. Dlatego mnie tak późno mija. Patrzę na zegarek. 15.5min. zabawy z gumą - stanowczo za długo. Teraz to już tylko poopalać się można. Robert mi uciekł. Zaczyna się podjazd pod Durbaszkę. Doganiam Roberta, pyta się, czy to ja. Mówi, że nie spodziewał się innych goniących. I mówi, że zepsułem mu plan, aby pokonać podjazd swoim tempem bez presji. Informuję go, że tak w sumie, to już nie widzę sensu się ścigać i odpuszczam. Chwilę później zostawia mnie samego, widzę jak się oddala i znika na horyzoncie. Leniwie pokonuję końcówkę podjazdu.

Po prawej pasmo Gorców, na wprost Trzy Korony, po lewej Tatry - jest pięknie. Bez pośpiechu podziwiam widoki. Niektórzy mijający mnie bikerzy zdają się być trochę zdziwieni niespiesznym tempem mojej jazdy. Spokojnie zjeżdżam łąkami, przepuszczam wszystkich spieszących się w błotnej rynnie. A po zjechaniu strumieniem omijam podejście pod nartostradę asfaltem przez centrum. Na mecie zgłaszam tylko, że dziś linii mety nie minę i koniec. Pierwszy DNF. Niedługo później dowiaduję się, że dwóch GIGAntów z teamu też nie ukończy dziś zawodów. Zatem to o co się najbardziej bałem - pkt. dla temu - na tym maratonie i tak nie wypalą. Pozostało czekać na następny.

PS. Podczas mycia roweru po maratonie odkryłem uszkodzenie ramy, także może dobrze, że w końcówce trochę ją oszczędziłem... 

Komentarze

Zaloguj się, aby móc pisać komentarze i odpowiedzi.
 

Menu

Przeglądających

Naszą witrynę przegląda teraz 15 gości 

Polecane strony

KSPO

rowerowanie.pl